Wspomnienia o rodzinie

Byli powszechnie szanowani i wielu ludzi czuło do nich głęboką wdzięczność.

S. Czesława Próchnicka OP

Siostra Czesław mieszkała w Pełkiniach i była naocznym świadkiem życia rodziny Czartoryskich. Poniżej opisuje życie w pałacu w Pełkiniach oczami wiejskiej dziewczyny.

Urodziłam się i do momentu wstąpienia do klasztoru (1926 r.) mieszkałam w Pełkiniach, majątku należącym do księstwa Czartoryskich, rodziców Ojca Michała. Oboje księstwo byli bardzo religijni i w tym duchu starali się wychować swoje dzieci. Tę pobożność do domu wprowadziła matka o. Michała, kiedy tylko księżna zaczęła wydawać na świat dzieci, zaraz kazała też wybudować w pałacu kaplicę, a książę sprowadził kapelana. Zarówno on jak i przydzielony do kaplicy kościelny, który miał dbać o porządek, otrzymali od księstwa mieszkanie i pełne utrzymanie. W kaplicy były ławki i klęczniki, dlatego też nie tylko księstwo, ale także cała służba dworska i katoliccy mieszkańcy Pełkiń uczęszczali tam na Msze i nabożeństwa, gdyż we wsi była jedynie cerkiew. W kaplicy pałacowej nabożeństwa odbywały się codziennie i księżna wraz ze swoimi dziećmi codziennie przyjmowała Komunię Św. Książę z racji licznych obowiązków i częstych wyjazdów nie mógł codziennie tego praktykować, ale w miarę możności w każde Święto również to czynił. Synowie Czartoryskich, jak tylko nieco podrośli, służyli przy ołtarzu, w takich malutkich komeżkach i trzymali choćby tylko dzwonek.

Księstwo mieli wymagający, ale zarazem życzliwy i serdeczny stosunek do licznej służby i do mieszkańców wsi. Byli za to powszechnie szanowani i wielu ludzi czuło dla nich głęboką wdzięczność. Służbę dworską księżna dobierała ze względu na pracowitość, sumienność i pobożność. Księżna bardzo pilnowała tego, aby wszystko, co działo się w pałacu, było zgodne z Bożymi przykazaniami. We dworze pracowało wielu ludzi ze wsi. Byli bardzo dobrze wynagradzani, a księstwo odnosili się do nich z sympatią. Czartoryscy pomagali także wielodzietnym i biedniejszym rodzinom ze wsi. Z okazji Świąt księstwo mieli w zwyczaju obdarowywać ludzi ze wsi lub tych, którzy przyszli złożyć im życzenia. Czartoryscy nigdy nie odmawiali pomocy jeśli ktoś był w potrzebie i zwrócił się o nią do nich.

Ogromną protekcją i opieką księstwa Czartoryskich cieszyła się Szkoła Powszechna w Pełkiniach. Książę co roku przeznaczał dla szkoły opał, a księżna często odwiedzała uczniów i przepytywała ich z katechizmu. Na koniec roku szkolnego, dla dobrze uczących się dzieci, księżna fundowała cenne nagrody. Szczególnym jej zainteresowaniem cieszyli się zdolni uczniowie, których starała się wysyłać na dalszą naukę do Jarosławia.

Młodzi książęta byli wychowywani w ogromnej dyscyplinie i porządku. Już od najmłodszych lat księstwo uczyli ich poszanowania dla pracy. Dzieci książęce miały w ogrodzie wydzielony swój ogródek, który musiały własnoręcznie uprawiać. Codziennie od wczesnej wiosny do późnej jesieni, od godz. 11 aż do obiadu, pracowały w tym ogródku. Czartoryscy zwracali też uwagę, aby ich dzieci grzecznie i z szacunkiem odnosiły się do ludzi niższego stanu i w tym względzie nie uszłoby im płazem żadne uchybienie.

Ojca Michała Czartoryskiego pamiętam dość dobrze, jako młodzieńca. Był wysoki i trochę niedosłyszał. Szczególnie pociągająca była w nim jego skromność, pomimo wysokiego przecież urodzenia. Odznaczał się szlachetnością i dobrocią, która dla wszystkich była jednakowa. Był bardzo usłużny. Pamiętam, że gdy do dworskiej kaplicy przychodzili ludzie ze wsi, młody Czartoryski zwracał baczną uwagę na starsze osoby. Zaraz do nich podbiegał, pomagał wejść do kaplicy i wskazywał wolne miejsca, żeby usiedli. Takie zachowanie nie byłoby możliwe bez Bożej obecności w jego życiu. Zresztą wielu ludzie we wsi mówiło, że jest to przyszły święty.

Kiedy Ojciec Michał wstąpił do dominikanów, ja już byłam w zakonie, więc tylko o tym słyszałam. Ojca Czartoryskiego spotkałam później kilka razy kiedy przyjeżdżał do klasztoru w Świętej Annie. Szczególnie zapamiętałam jedną z nim rozmowę. Powiedział wtedy: „Ach siostro, to wielka łaska i szczęście być w zakonie. Ja się gorąco modliłem, żeby Bóg pokazał mi drogę życia, aby pokazał mi gdzie mam być i co robić, by dobrze Mu służyć.”

Wiedziałyśmy, że zginął męczeńską śmiercią w Powstaniu Warszawskim. Była to dla nas wielka strata, gdyż Ojca Michała bardzo ceniłyśmy i szanowały. Wielu mówiło, że to umarł święty. Teraz modlę się za jego przyczyną.

O. Ireneusz Łuczyński OP

Pochodził z Jarosławia. Formację zakonną odbył w latach 1934-1940, później był wieloletnim wykładowcą na studium dominikańskim.

Ojca Michała poznałem dopiero w zakonie, jako mojego magistra nowicjatu, ale jego rodzina znana mi była wiele lat wcześniej, z moich lat szkolnych, gimnazjalnych w Jarosławiu. Ojciec Michał pochodził z tej linii Czartoryskich, która osiadła w Pełkiniach.

Rodzina, a zwłaszcza rodzice o. Michała byli bardzo cenieni i szanowani w Jarosławiu, gdzie często bywali w różnych sprawach, także religijnych, bo w życiu parafii jarosławskiej brali czynny udział – m.in. należeli do Sodalicji Mariańskiej, organizacji religijnej. Ojciec o. Michała, książę Witold Czartoryski był prezesem sodalicji panów, a matka (nie pamiętam jej imienia) z domu Dzieduszycka z Zarzecza koło Jarosławia, była prezeską sodalicji pań. Wiele o nich dobrego słyszałem od moich rodziców, którzy znali ich dobrze, bo mój ojciec należał do sodalicji panów, a moja matka do sodalicji pań.

Powszechnie znane było w Jarosławiu, że książę Witold bardzo starannie wychowywał swoje dzieci, zwłaszcza surowo traktował swoich synów, których poza wykształceniem (wszyscy mieli wyższe wykształcenie, z których trzech zostało księżmi, wśród nich o. Michał, który na świecie studiował na politechnice lwowskiej) zaprawiał do wszelkich prac fizycznych i gospodarczych. Stąd o. Michał jako późniejszy magister kleryków umiał wszystko zrobić.

Pierwszy raz zobaczyłem o. Michała w kościele Matki Bożej Bolesnej w Jarosławiu, podczas jego święceń kapłańskich, które w tymże kościele przyjął z rąk bpa Franciszka Bardy, ówczesnego sufragana przemyskiego. Święcenia kapłańskie o. Michała w naszym kościele jarosławskim odbyły się wyłącznie dla niego.