Wychowanie

Wartości, którymi Jan kierował się w dorosłym życiu, otrzymał w domu rodzinnym.

Wychowanie Jana Franciszka

O tym, jakimi zasadami kierował się w dorosłym życiu Jan Franciszek Czartoryski, późniejszy o. Michał, w bardzo dużym stopniu zadecydowało wychowanie, jakie otrzymał w domu rodzinnym. Oto najważniejsze wartości, które rodzice przekazywali swym dzieciom w domu w Pełkiniach. Były one na tyle jasno sformułowane i wpajane, że dostrzegali to postronni obserwatorzy i mogli później po latach o nich wspominać.

Żywa wiara

Urodziłam się i do momentu wstąpienia do klasztoru (1926 r.) mieszkałam w Pełkiniach. […] Kiedy tylko księżna zaczęła wydawać na świat dzieci, zaraz kazała też wybudować w pałacu kaplicę, a książę sprowadził kapelana. […] W kaplicy były ławki i klęczniki, dlatego też nie tylko księstwo, ale także cała służba dworska i katoliccy mieszkańcy Pełkiń uczęszczali tam na Msze i nabożeństwa, gdyż we wsi była jedynie cerkiew. W kaplicy pałacowej nabożeństwa odbywały się codziennie i księżna wraz ze swoimi dziećmi codziennie przyjmowała Komunię Św. Książę z racji licznych obowiązków i częstych wyjazdów nie mógł codziennie tego praktykować, ale w miarę możności w każde Święto również to czynił. Synowie Czartoryskich, jak tylko nieco podrośli, służyli przy ołtarzu, w takich malutkich komeżkach i trzymali choćby tylko dzwonek.

Szacunek dla pracy

Młodzi książęta byli wychowywani w ogromnej dyscyplinie i porządku. Już od najmłodszych lat księstwo uczyli ich poszanowania dla pracy. Dzieci książęce miały w ogrodzie wydzielony swój ogródek, który musiały własnoręcznie uprawiać. Codziennie od wczesnej wiosny do późnej jesieni, od godz. 11 aż do obiadu, pracowały w tym ogródku. Miały własne narzędzia ogrodnicze i tam kopały, plewiły, siały i podlewały, a księstwo osobiście sprawdzali wyniki ich pracy.

Opieka nad potrzebującymi i szacunek dla nich

Ogromną protekcją i opieką księstwa Czartoryskich cieszyła się Szkoła Powszechna w Pełkiniach. Książę co roku przeznaczał dla szkoły opał, a księżna często odwiedzała uczniów i przepytywała ich z katechizmu. Na koniec roku szkolnego, dla dobrze uczących się dzieci, księżna fundowała cenne nagrody. Szczególnym jej zainteresowaniem cieszyli się zdolni uczniowie, których starała się wysyłać na dalszą naukę do Jarosławia. […] Czartoryscy zwracali też uwagę, aby ich dzieci grzecznie i z szacunkiem odnosiły się do ludzi niższego stanu i w tym względzie nie uszłoby im płazem żadne uchybienie.

Chrześcijańskie formowanie otoczenia

W każdą pierwszą niedzielę miesiąca, o godz. 3-ej po południu księżna przyjeżdżała do szkoły w Pełkiniach. Pełniła funkcję Prezeski matek i w owe dni miała dla nich wykłady. Wiele kobiet ze wsi przychodziło na te spotkania. Wszystkie matki ubrane w swoje najlepsze sukienki wychodziły ją witać przed budynek szkoły. Księżna siadała na katedrze i mówiła. Tematem jej wykładów było religijne prowadzenie domu i wychowanie dzieci. Szczególnie podkreślała rolę kobiety jako żony i matki mówiąc, że jest to jej posłannictwo. Ludzie wspominali potem te wykłady i o nich dyskutowali. Te proste kobiety ze wsi czuły się uhonorowane i zaszczycone tym, że księżna do nich mówiła, bo też była dla nich wzorem postępowania, wychowując swoje dzieci tak bardzo religijnie.

Gościnność

Znamienną cechą [domu Czartoryskich] była chęć i umiejętność nawiązywania kontaktów z osobowościami, które mogły wnosić w życie naszego społeczeństwa prawdziwe wartości umysłu i serca. Jest znamienne, że właśnie tam spotykało się takich ludzi jak: ks. Józef Winkowski (twórca szkolnych Sodalicji Mariańskich w Polsce), ks. Władysław Korniłowicz, o. Jacek Woroniecki, ks. Kazimierz Lutosławski, prof. Stanisław Kasznica, prof. Stefan Dąbrowski, a nawet G.K. Chesterton – i wielu innych.

19 lutego 1897 r. w Pełkiniach przychodzi na świat Jan Franciszek Konrad Czartoryski. Kilka dni później, 3 marca 1897 r., w kościele parafialnym w Jarosławiu zostaje ochrzczony. Jego rodzicami chrzestnymi są Adam Ludwik Czartoryski i Anna Dzieduszycka, szafarzem sakramentu – ks. M. Górnicki.

Jan jest szóstym dzieckiem z jedenastoosobowej gromadki (miał ośmiu braci i dwie siostry; trzecia siostra zmarła w dwa tygodnie po narodzinach). Pierwsze lata życia, do roku 1910, spędza w domu rodzinnym w Pełkiniach, pod opieką rodziców i guwernantek. Pierwszymi wychowawcami byli jednak zawsze rodzice.

Podziwiałam talent pedagogiczny Witolda, umiał utrzymywać dyscyplinę przy wesołości i swobodzie, rozwijać i wprawiać chłopców do pożytecznych zajęć i sportów, wzbudzić zamiłowanie do przyrody, zwierząt, rolnictwa, uczyć praktyczności w rzeczach drobnych i ważnych. Jadzia wnosiła swój urok kobiecy, gorącą pobożność i ogładę wielkiej pani. Chciała, aby poświęcić większą uwagę w kierunku ogólnego wykształcenia, języków obcych i talentów towarzyskich. Chłopcy nie byli wybitnie uzdolnieni do nauk w ścisłym znaczeniu, ale co do zaradności w życiu codziennym, co do zasad życiowych i cnót chrześcijańskich, zainteresowania się kwestiami religijnymi i społecznymi Witoldowie osiągnęli najlepsze wyniki.

Powszechnie znane było w Jarosławiu, że książę Witold bardzo starannie wychowywał swoje dzieci, (wszyscy chłopcy mieli wyższe wykształcenie), zaprawiał do wszelkich prac fizycznych i gospodarczych. Stąd o. Michał jako późniejszy magister kleryków umiał wszystko zrobić.

Matka Jadwiga, sama przepojona żywą wiarą, osobiście wprowadzała dzieci w tajemnice wiary, dając dzieciom katechezę od najmłodszych lat. Oprócz codziennej mszy, zawsze wieczorem, w kaplicy, odbywała się wspólna modlitwa, w maju majowe, w czerwcu nabożeństwo do Serca Pana Jezusa, i w październiku różaniec, dzieci i służba należeli do żywego różańca (o tym świadczy ksiądz Gralewski, mówiąc o tym, w jednym z listów). To Jadwiga wprowadziła też codzienną modlitwę o powołania. Modlitwa okazała się skuteczna, gdyż dwóch synów, Jerzy i Stanisław, zostali księżmi diecezjalnymi, Jan-dominikaninem, a córka Anna-„Handzia” wstąpiła do klasztoru sióstr wizytek na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.

Książę Witold jako troskliwy Ojciec, wprowadzał dzieci w świat literatury i wydarzeń na świecie, tak wspomina miłe chwile z tatą Włodzimierz Czartoryski, starszy brat Jana:

W bibliotece zbieraliśmy się codziennie przed posiłkami, tam spędzaliśmy chwile wraz ze starszymi, dopóki nie wypiją kawy poobiedniej, przy czym dzieci otrzymywały od Ojca tzw. kanarek, czyli kostkę cukru umaczaną w czarnej kawie. Tu spędzaliśmy popołudnia i najmilsze wieczory w dnie wolne od nauki, kiedy nasz Ojciec zagłębiony w czerwonym fotelu, czytał nam pięknie modulowanym głosem, a ogień palący się na kominku ogrzewał i dodawał tego najmilszego nastroju właściwego ognisku domowemu. Oczywiście najbardziej przejmował nas wszystkich Sienkiewicz. „Trylogia” i „Krzyżacy” były już od dawna znane i czytane. Za mojej pamięci wyszły „Na polu chwały”, „W pustyni i w puszczy” a także „Wiry” i „Legiony”. Poza tym czytywał nam Ojciec Rodziewiczównę a również powieści z Dzikiego Zachodu, Conan Doyla, Kraszewskiego, Weissenhofa. Na co dzień czytał Ojciec przy kawie gazetę, ale tę lekturę uważał za mniej wskazaną dla dzieci. Pouczał nas jednak o wszelkich ważniejszych wydarzeniach bieżących.

A tak Włodzimierz opisuje pokój Jana i jego o rok młodszego brata Romana:

W narożnym pokoju [pałacu] mieszkali dwaj chłopcy z nauczycielką, w dalszym zaś młodsze dzieci Jaś i Roman z boną. Obydwa te pokoje były umeblowane sosnowymi, biało lakierowanymi meblami. Nad każdym łóżeczkiem wisiał obrazek Matki Boskiej, dar Babci Dzieduszyckiej i krzyżyk. Na ścianie w ramce wisiał pięknie wykaligrafowany poczet królów polskich z datami ich panowania, zastąpiony później wizerunkami Matejki.

Po latach, już jako dorosły mężczyzna, tak styl życia i wychowania młodego pokolenia w Pełkiniach podsumowuje Włodzimierz Czartoryski:

Nasz dom rodzinny miał mocno ustalony właściwy sobie styl życia oparty na głębokich tradycjach katolickich i polskich, ujmujących w jednolitą całość wyznawaną prawdę, umiłowania, działanie oraz stosunek do otoczenia i dóbr materialnych, przy dużej kulturze moralnej i narodowej, z obyciem się z literaturą historią, sztuką, a takie życiem politycznym i społecznym. Obcowanie ze służbą domową oraz obserwowanie stosunku Rodziców do całej hierarchii ich podwładnych, pracowników dużego majątku, dawało wcześnie pogląd na obowiązki wynikające ze spełniania roli przełożonego, kulturę przewodzenia. Rodzice dbali szczególnie o stosowny dobór młodzieży, z którą mieliśmy się spotykać i przyjaźnić, aby swe dzieci odciąć od wszelkich wpływów niezgodnych z ich zasadami i kierunkiem wychowania. Staranny dobór domowników a szczególnie personelu wychowawczego i nauczycielskiego, wzmacniał ten styl życia domu pełkińskiego i jego zwartość. W każdym razie życie nasze można nazwać zamkniętym w gronie osób ściśle ze sobą zżytych. Ojciec uważał, że jego synowie, z których każdy będzie miał własny majątek ziemski, powinni przygotować się do zawodu ziemianina, fachowego rolnika lub leśnika. O ile wyrobi sobie stanowisko na własnym kawałku ziemi, będzie miał szansę odegrać rolę w życiu społecznym lub politycznym. Nie godził się ze zdaniem wielu ojców i arystokracji, którzy kierowali synów na studia prawnicze lub dyplomatyczne, czy ekonomiczne, gdyż z nazwiska i majątku czeka ich stanowisko przodujące w kraju i powinni się do niego przygotować. Natomiast Ojciec był zdania, że na takie stanowisko należy sobie zarobić dobrym gospodarowaniem na własnym warsztacie, mając do tego gruntowne przygotowanie fachowe. Zresztą sam poszedł tą drogą, odbył studia rolnicze na akademii wiedeńskiej, zaczął od gospodarowania na własnym majątku i dopiero samo życie oraz wysokie osobiste walory wysunęły go na przodujące, kierownicze stanowiska.

Rodzice Jana byli bardzo zainteresowani trendami pedagogicznymi w owym czasie, pragnęli aby ich dzieci były wychowywane w duchu wartości im bliskich dlatego też w roku 1907 Witold Czartoryski, pomógł księżom: Janowi Gralewskiemu i Kazimierzowi Lutosławskiemu w zorganizowaniu szkoły, w Starej Wsi, koło Mińska Mazowieckiego w ordynacji Maurycego Zamoyskiego. Z założenia była ona elitarną i eksperymentalną męską szkołą średnią wraz z internatem, która nosiła oficjalną nazwę: Polskie Ognisko Wychowawcze Wiejskie, w skrócie „Ognisko”. Oparta została na wzorach angielskich, wprowadzała nowe zasady nauczania i nowe metody wychowawcze, w programie szkoły było dużo elementów pracy skautowej, a celem jej było wykształcenie dzielnych obywateli Polski i kościoła katolickiego. Uczniem tejże szkoły, w latach 1910-1914 był Jan Czartoryski, a także jego młodszy brat Roman. Szkoła została, niestety, zamknięta w wyniku wybuchu I Wojny Światowej.

Gdy Jan wraz z Romanem szli do szkoły ks. Gralewskiego, rodzice wypełniali ankiety, dotyczące dotychczasowego wychowania. Zachował się oryginał ankiety wypełnionej ręką Jadwigi Czartoryskiej. Dowiadujemy się z niej kilku ciekawych informacji i spostrzeżeń jakie mama miała o swym 13 letnim synu Janie, jest to też skrótowy opis ważniejszych wydarzeń jakie miały miejsce w życiu chłopca do roku 1910:

(…) W końcu 3-go roku życia ciężka bardzo szkarlatyna, z różą na głowie, zapalenie płuc i exudatem za uchem. Bębenki w obydwóch uszach przedziurawione. Źle słyszy. (…) zwinny, zgrabny, przytomny. Zahartowany, dobrze pływa, robił gimnastykę, jeździ na koniu i bicyklu. Nieskłonny do zaziębień. (…) Jada 4 do 5 razy. Do 8 roku mięso raz na dzień, później 2 razy. Na śniadanie lub podwieczorek mleko (bez kawy lub herbaty). (…) żywy, wesoły, lubi figle, czynny i pracowity fizycznie, umysłowo leniwy, skłonny do krytyki i uporu, szybki w orientacji i decyzji. Uczynny. Zmysł spostrzegawczy, drobiazgowy. (…) Starano się o proste a głębokie zrozumienie prawd Bożych i o stosowanie ich w życiu codziennym. (…) Do końca lipca 1909 r. uczyła Halina Kossobudzka, później przez rok przez rok szkolny 1909/10 Halina Kossobudzka uczyła polskiego i przyrody, reszty p. Bronisław Jaworski. Religii zawsze i wyłącznie Matka. Przeszli prywatnie 2 klasy szkoły realnej austriackiej po polsku, z ostatniego roku jednakowoż nie wyczerpali materiału z historii, geografii i niemieckiego, z którego stoi bardzo słabo. (…) Ma słuch muzykalny, gra na fortepianie. Uprawiał trochę stolarstwa i pracował z zamiłowaniem w ogrodzie. Sam mówi, że będzie inżynierem.

Równie ciekawy jest list dyrektora szkoły ks. Gralewskiego, także opisujący osobę kilkunastoletniego Jasia, ukazuje nam współpracę szkoły z rodzicami, istnieje pewna wymiana informacji, celem wzmocnienia efektów pedagogicznych.

Jaśnie Wielmożna Pani, z obu chłopców ma Ognisko prawdziwą pociechę.[…] Mam wrażenie – może mylne – że Janek był w porównaniu z Romanem niedoceniany. Janek bardzo prędko wyróżnił się w grupie swoim czystym, jednolicie prawym charakterem. I jego rozwaga, spokój, subtelne poczucie sprawiedliwości, koleżeństwo, zrobiły go moralnym przodownikiem grupy. Wybierany był na sędziego w koleżeńskich sprawach, a głos jego szanowany jest niemal na równi z głosem nauczyciela. Podkreślić jeszcze muszę jego społeczne instynkty, które rzadko u chłopców w tym wieku ujawniają się w formie konkretnej.

W latach 1914-1915 Jan spędził 8 miesięcy na Morawach, na zamku we Vranovie (Frain), u swych krewnych Adama i Stefanii Stadnickich (jeden z jego braci, Adam, poślubi później jedną z córek Stadnickich – Jadwigę). Z tego okresu zachowało się zdjęcie, na którym widzimy wszystkich chłopców na tarasie (ostatni z braci Czartoryskich urodził się w 1909 r.).

Wybuch I wojny światowej sprawił, że kolejne cztery miesiące Jan spędził już w wojsku austriackim, w 7 Dywizji artylerii konnej, a potem, w latach 1915-1916, odbył służbę wojskową ucząc się w szkole oficerskiej armii austriackiej. Przygotowywał się jednocześnie do złożenia matury, którą zdał w trybie „wojennym” 10 stycznia 1916 r., w Cesarsko-Królewskiej II Wyższej Szkole Realnej w Krakowie.
Młody Jan Franciszek Czartoryski otrzymał zatem dyplom uprawniający do studiów na Politechnice. W 1917 roku rozpoczął studia na wydziale architektury Politechniki Lwowskiej.

Łaska buduje na naturze, dom i rodzice były naturalnym środowiskiem wychowania i kształtowania poglądów, wartości duchowych, umiejętności osobistych i społecznych, które później już w samodzielnym dorosłym życiu każdy rozwija. Jan Czartoryski otrzymał bogate dary od najbliższych, które umożliwiały mu pójście drogą powołania. Wiara, patriotyzm, zaangażowanie społeczne, wykształcenie, szacunek dla człowieka niezależnie od pochodzenia, pracowitość, odpowiedzialność za siebie i innych, to one pomogą mu w następnym już samodzielnymi etapie, gdy będzie walczył jako żołnierz o niepodległość Ojczyzny i studiował na Politechnice.