Rodzice

Jan Czartoryski, od początku życia czerpie wiele od swych rodziców i z atmosfery domu rodzinnego.

Rodzice Jana Franciszka Czartoryskiego

Jan Franciszek Czartoryski, przyszły ojciec Michał, urodził się Pełkiniach koło Jarosławia. Każdy człowiek od początku swego życia czerpie wiele od swych rodziców i z atmosfery domu rodzinnego. Nie inaczej było w życiu Jana. Jego osobowość, postawy życiowe, duchowe wartości zostały uformowane przez wspaniałych rodziców: księcia Witolda Czartoryskiego i Jadwigę z Dzieduszyckich.

Witold Leon książę Czartoryski

Urodził się 10 lutego 1864 r. w Wiedniu. Książę, ziemianin, arystokrata (klucz dóbr Pełkinie i Bieliny w Małopolsce oraz Konarzewo w Wielkopolsce), publicysta. W latach 1898–1904 prezes Rady Powiatowej w Jarosławiu. Zakładał ochronki i szkoły wiejskie, łożył na utrzymanie 17 parafii. Prezes Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego we Lwowie, od 1917 r. członek-założyciel Komitetu Narodowego Polski w Paryżu. Rada Regencyjna mianowała go generalnym komisarzem dla Galicji. Prezes Towarzystwa Gospodarczego we Lwowie. Od 1928 w prezydium Rady Naczelnej i w Komitecie Politycznym Stronnictwa Narodowego. Zasiadał w parlamentach jako poseł do Sejmu Krajowego we Lwowie (od 1908 r.), dziedziczny członek Izby Panów w Wiedniu (od 1913 r.), senator II RP w latach 1922-1927. W 1944 r. zamieszkał na plebanii, u syna Stanisława, proboszcza w Makowie Podhalańskim, tam też zmarł 4 września 1945 r. Jest pochowany na tamtejszym cmentarzu parafialnym.

Jadwiga Czartoryska z domu Dzieduszycka (herbu Sas)

Urodziła się 2 marca 1867 r. we Lwowie. Była córką Włodzimierza Dzieduszyckiego (1825-1899), który zasłużył się jako inicjator funkcjonującego do dziś Muzeum Dzieduszyckich we Lwowie, gdzie zgromadził odziedziczone i własne zbiory przyrodnicze i etnograficzne z terenów Małopolski Wschodniej. 21 lutego 1889 r. Jadwiga wyszła za Witolda Czartoryskiego. Matka dwanaściorga dzieci (Maria, Anna, Kazimierz, Jerzy, Włodzimierz, Jan Franciszek, Roman, Stanisław, Elżbiety, Adam, Witold i Piotr), wieloletnia przewodnicząca żeńskiej Sodalicji Mariańskiej w Jarosławiu, tercjarka dominikańska. Zmarła 12 lipca 1941 r. w Pełkiniach, cztery lata wcześniej niż Witold. Pochowana została w rodowym mauzoleum Dzieduszyckich w kościele parafialnym w Zarzeczu koło Jarosławia.

Dom rodzinny Jana (Michała) Czartoryskiego

Witold Czartoryski (syn Jerzego i mieszczanki czeskiej, Czermakównej) łączył w sobie bardzo religijne i patriotyczne tradycje rodu Czartoryskich z demokratyczną i realistyczną postawą typową dla Czechów. Prawdziwą duszą domu pełkińskiego była księżna Jadwiga, wcielenie całej głębi, prostoty i serdeczności znamionujących ród Dzieduszyckich, zwłaszcza jej ojca Włodzimierza, którego patriotyzm objawiał się w szlachetności i w dziełach bardzo konkretnych (np. ufundowane przez niego Muzeum etnograficzno-przyrodnicze im. Dzieduszyckich we Lwowie). W Pełkiniach nastrój domu był pełen prostoty, otwartości dla wszystkich, którzy wnosili jakieś wartości duchowe. Wychowanie młodzieży było tam dość surowe, pozbawione wygodnictwa i fanaberii wielkopańskich, a przy tym serdeczne. Wyraźnie uznawano tam skalę wartości, w której wartości nadprzyrodzone i przyrodzone-duchowe (mądrość i wszelkie cnoty intelektualne i moralne) miały pierwszeństwo wobec wartości takich jak sprawy towarzyskie, majątkowe itp.

Wspomnienia Witolda Czartoryskiego o żonie Jadwidze

Wiele informacji o rodzicach Jana płynie ze wspomnień Witolda Czartoryskiego na temat jego zmarłej w 1941 r. żony Jadwidze, spisanych, na prośbę dzieci, tuż po jej śmierci. Poniżej - obszerne fragmenty.

Środowisko, w którym chowała się i wzrastała Jadwiga

Skreślę jedynie słów parę o śp. żonie mojej, bo wiem dobrze jak bardzo dużo zawdzięczacie Jej pod względem charakteru, dobrej i czystej woli, obowiązkowości, polskości, głębokiej religijności i zrozumienia życia nadprzyrodzonego. […] Jej ojciec Włodzimierz hrabia Dzieduszycki nie był przeciętnym właścicielem majątku ziemskiego. Przejęty był zawsze tym że właściciel bardzo znacznych obszarów które posiadał w różnych częściach Polski, winien obfitą dziesięcinę z dochodów swych włości, zdolności i swej wytrwałej pracy zużywać na cele ogólne, cele ojczyste. Jego główne zamiłowania, zdolności oraz iście mrówcza praca szły w kierunku przyrodniczym, a uwidoczniły się na zewnątrz najbardziej stworzeniem muzeum im. Dzieduszyckich we Lwowie.

Pan Włodzimierz, jak go wszyscy krótko nazywali, dbał zawsze i przestrzegał surowo, aby w jego domu panowały obyczaje polskie uczciwe, aby było wszystkiego suto, obficie, aby gościom było swobodnie i dogodnie, nie dopuszczał jednak do żadnych zakradającym się do niektórych domów, zewnętrznych zbytków stołu, stajni, liberii, itp. jak mawiał fanaberii, nie licujących z ubóstwem naszego kraju. Wszystkie cztery przeto córki domu były obyte i wychowane w otoczeniu ludzi wysokiego intelektu, który stale przenikał salony i życie pieniackiego i lwowskiego domu.

Matka wasza przesiadywała w drogim Jej Niesłuchowie, który to pobyt wśród prawdziwie wiejskiego życia, w środowisku zajęć rolniczych i przykładnego życia wśród i dla ludu wiejskiego, były Jej zawsze najmilsze, tam też nabrała zamiłowania do rolnictwa i twierdziła że nie wyszła by za mąż nigdy za nie rolnika. Lubiła też bardzo konie, miała do nich zrozumienie oko i pamięć.

Stosunek Jadwigi do dzieci

Stosunek Jadwigi do własnych dzieci był niezrównany. Nie tolerując nawet u najmłodszych dzieci nieposłuszeństwa, a nie dając częstych, jak to bywa, nieopatrznych rozkazów, umiała sobie wyrobić rzadko spotykane nawet u matek nieograniczone zaufanie do swych życzeń, rozkazów i wymagań, do tego stopnia, że najmniejsze już dzieci, później dorastające, ze wszystkimi swoimi troskami, wątpliwościami, trudnościami i radościami, czuły potrzebę udawania się do Matki o pociechę, doradę, sprostowanie, lub uznanie. Ta Jej umiejętność i zdolność starannie, troskliwie podtrzymywana i ciągle świadomie doskonalona sprawiła, że wszystkie dzieci do pełnoletności i do końca Jej życia ubóstwiały Ją i garnęły się do Jej rady, serca i rozumu.

Zaangażowania Jadwigi na zewnątrz

Mając na głowie wychowanie dzieci i prowadzenie domu, zawsze znajdowała dość czasu na opiekowanie się pięcioma ochronkami z których cztery zostały założone jeszcze przez moich rodziców w majątku pełkińskim, kościołami, oraz całą sprawą potrzebujących wśród ludności okolicznej. Mieszkając zaś czas dłuższy we Lwowie dla kształcenia dorastających synów, była zawsze czynna w Towarzystwie św. Wincentego, w innych towarzystwach, oraz między dziećmi Marii. W Jarosławiu zaś była prezeską długoletnią i duszą Kongregacji Pań, która się bardzo dobrze rozwinęła i podzieliła na trzy ugrupowania w powiecie.

Miłość Jadwigi do sztuki, przyrody, ziemi

Stosunek Matki Waszej do nauki, sztuki i historii cechowało wielkie zainteresowanie połączone z dobrą pamięcią, zamiłowaniem dobra i piękna, znała i pamiętała zabytki, znajdujące się w Polsce. To samo odnosiło się do przyrody we wszystkich jej formach i objawach, od geologii i botaniki począwszy, do rolnictwa i leśnictwa. Przejęta była głęboko naszymi wspólnymi dogmatami, że posiadanie ziemi i miłość do niej zasadza się na tym, że rządy kawałkiem ziemi są rzeczywistymi rządami nad kawałeczkiem Ojczyzny. Że ta ziemia nie jest tylko żywicielką naszą i źródłem dochodów ale też wymaga poczucia odpowiedzialności i nakłada daleko idące obowiązki na władających tym skrawkiem Polski.

Charakterystyka duchowa Jadwigi

Uczucia i odnoszenie się do, Pana Boga, datuje się z Jej czasów dziecinnych bez żadnych wahań i wątpliwości. Mam jednak wrażenie że wzrastały i pogłębiały się coraz doskonalej, głównie od wewnątrz, z własnej inicjatywy, dążenia do prawdy, z własnego starania o kształcenie się w tym kierunku, wielkiego wewnętrznego pragnienia nadprzyrodzonego życia. (…)

Wiara Matki nie była bierną, nie zasadzała się jedynie na kontemplacji i modlitwie, chociaż modlitwa i głębokie przejęcie się życiem nadprzyrodzonym, dawały Jej niezwykły hart i siłę moralną. Uważała bowiem że żona, matka, pani domu, bez pilnego i sprawnego spełniania obowiązków tego świata z radością i pogodą aż do najmniejszych szczegółów, nie może osiągnąć królestwa Bożego. (…)

Za Jej inicjatywą urządziliśmy w domu obszerną kaplicę, w której stały ksiądz kapelan jest jakby ekspozyturą parafii jarosławskiej odległej o 5,5 kilometra. Mamy przeto w domu do dziś dnia mszę świętą codzienną, schodzą się tam mężczyźni, kobiety, młodzieńcy i dziewczęta na związki różańcowe, a przed wojną bieżącą schodzili się na zebrania akcji katolickiej, od najmłodszych lat dzieci naszych, odmawiało się wspólnie z nimi pacierz wieczorny przy którym Matka wprowadziła modlitwę o powołania kapłańskie i duchowne – z dobrym jak wiecie skutkiem w rodzinie najbliższej. (…)
W ostatnich latach szczególnie zajmowała się ważnością roli kobiety w rodzinie. Pragnąc przez to kobietom dobrej woli, ułatwić doskonalenie się w tym kierunku, podjęła się pracy zestawienia wszystkich tekstów Pisma Św. opiewającego o kobiecie. Żmudną tę pracę ukończyła w ostatnich tygodniach swego życia. Czeka ona już tylko ostatecznego uporządkowania i wydania drukiem.

Jak wielki wpływ i uznanie miała u osób które się bliżej kiedykolwiek o Nią otarły, mam teraz dowody przez liczne listy rozpisujące się o tym, a dwie przezacne osoby wprost mi donoszą że wpływ Matki sprawił epokę w ich życiu religijnym, a szczególnie pod względem zrozumienia i odnoszenia się do życia nadprzyrodzonego. Matka była też tercjarką zakonu dominikańskiego.

Model „partnerski” w małżeństwie

Dużo musiałem przebywać poza domem nieraz nawet przez czas dłuższy, bo żona zasadniczo przesiadywała bez wyjątku tam gdzie to było dla dzieci potrzebnym, zresztą już samo niemowlęctwo dzieci, a było ich dwanaścioro które prawie wszystkie sama wykarmiła wymagały ciągłego wysiadywania przy nich. Wydawało by się że takie życie nasze wymagało by zupełnego podziału pracy między małżonkami, że Ona mało wiedziała o moich pracach a ja byłem zmuszony pozostawić Jej zupełną „carte blanche”, w sprawie wychowania dzieci i całego kierunku prowadzenia domu. (…) Naszym zaś dogmatem np. w sprawie wychowania dzieci, ich kierunku religijnego i naukowego, doboru współpracowników-wychowawców, nauczycielek czy nauczycieli było, że oboje rodzice w tak ważnej sprawie są odpowiedzialni przed Bogiem i dla żadnej przeszkody lub jej pozoru, nie wolno żadnemu z nich zrzekać się tej odpowiedzialności. W czasach najgorętszej mojej pracy na zewnątrz, za każdym moim powrotem, zastawałem przez żonę przygotowane przemyślane referaty i projekta które sumiennie zostawały przedyskutowane, korespondencja odnośna przedłożona, postanowienia razem powzięte i żonie do przeprowadzenia poruczone.(…)
Wyjątkowe bywały wypadki w których po głębokim namyśle i rozwadze decydowałem wbrew Jej zdaniu. Zawsze wtenczas ustępowała z łagodną uległością. Nigdy to jednak nie były, powtarzam, sprawy natury zasadniczej lub etycznej. Tego rodzaju zagadnieniach nigdy nasze zdania nie były rozbieżne. (…)
Znając wady męża tak jak mąż wady żony, winni oboje o jednych i drugich otwarcie ze sobą mówić tak, jak o nich myślą i radzić wspólnie jakby we dwoje wady drugiego usuwać, jak się z nich poprawiać. Tylko bezwzględna szczerość tworzy zupełne zaufanie między małżeństwem, zupełne zaufanie jedynie, daje naprawdę szczęśliwe pożycie.

Patriotyzm małżonków

Wielka Jej pogoda, życzliwość, bezstronność i prawdziwa miłość do otoczenia, była też żyzną glebą dla rozwoju tego środowiska, dla tej atmosfery domu, o które twierdzę że jest jedną z najgłówniejszych podstaw wychowania młodszego pokolenia na prawdziwych chrześcijan z wiarą w Polskę, w DOBRĄ POLSKĘ. Używam tych słów ostatnich niezapomnianych dla mnie, mojej śp. siostry umierającej: „A teraz módlcie się aby polska była dobra”. Zastanówcie się nad głębią tego życzenia, wypowiedzianego przez ciężko cierpiącą, z Panem Bogiem pojednaną, zasłużoną, konającą Polkę. Najważniejszą, najpilniejszą, najwyższą, najświętszą naszą sprawą, naszym pragnieniem, naszym ukochaniem, naszym dążeniem przede wszystkim innym na tym świecie ma być, Dobra Polska.

Zasady, którymi Witold kierował się w życiu publicznym

Moim celem rzeczywistym na tym świecie, dotychczas tego nikomu w ten stanowczy sposób nie oświadczyłem prócz żonie, było [1] dążenie do sprawiedliwości, do [2] wprowadzenia wszędzie gdzie brałem udział w zrzeszeniach ludzkich, a więc i w życiu publicznym, etyki katolickiej, a jako środek wykonania bezkompromisowej wierności swym przekonaniom. Znacie dobrze te moje zasady ale nie wiecie może dość wyraźnie że wszystkie moje zajęcia, prace, dążności aż do szczegółów w sprawach tego świata, miały te dwie tezy za podstawę, od pół wieku przeszło. Zasady te Matka Wasza uznała za swoje, zrozumiała, pokochała je, ale też uświęciła, choćby przez to samo że zawsze stała na stanowisku tak wysokim wyrobienia wewnętrznego, uduchowienia i życia nadprzyrodzonego, że ja Jej w tej wartości ani do kolan nie dorosłem! Tym bardziej zrozumieć potraficie jaką miałem podporę, pomoc, pomoc uświęcającą, która mogła moim często bardzo marnym wysiłkom i staraniom dodać siły i kości pacierzowej, Mam uczucie że teraz „Samsonowi ucięto włosy”.

Złote gody Witolda i Jadwigi

Zwieńczeniem owocnego życia rodzinnego była uroczystość złotych godów Witolda i Jadwigi Czartoryskich. Odbyła się ona w dniu 26 sierpnia 1939 r., w przededniu wojny, której następstwa gwałtownie zakończyły obecność rodziny w Pełkiniach. Tak niezwykła okazja zgromadziła całą rodzinę, a dzieci ufundowały rodzicom figurę Matki Bożej, która została ustawiona w ogrodzie pałacowym, gdzie przetrwała do dziś. W tym wielkim jubileuszu dwojga tak zasłużonych i lubianych osób brały udział tłumy mieszkańców Jarosławia; lokalna prasa tak o tym donosiła:

Jednym z dowodów wymownych niezwykłej popularności, jaką zasłużenie cieszą się Księstwo Witoldowie Czartoryscy, to nieprzejrzane tłumy pobożnych, które wypełniły kościół parafialny oraz plac przed kościołem w ilości około 8 tysięcy osób i wśród bardzo podniosłego nastroju składały życzenia ad multom annos Czcigodnym Jubilatom. W południe podejmowali Gospodarze swych Gości w pałacu w Pełkiniach obiadem na 150 osób. Po odczytaniu telegramu z błogosławieństwem od Ojca Świętego, nastąpiły przemówienia. Rozpoczął je sędziwy jubilat, który w podnośnych słowach uczcił Polskę i Armię polską. Następnie przemawiali m.in. Jego Ekscelencja ks. Biskup Barda, ordynariusz przemyski i Książe Lubomirski [ordynat przeworski]. O godz. 16. Jego Ekscelencja ks. Biskup Barda dokonał poświęcenia ustawionej w parku pałacowym statuy Matki Boskiej ufundowanej przez synów dla upamiętnienia rzadkiego jubileuszu familijnego. […] Wieczorem odbyła się we wspaniale iluminowanym parku zabawa ogrodowa. Mnóstwo barwnych lampionów rozświetliło park przepełniony gośćmi i ognie sztuczne zakończyły tę piękna zabawę, która była jednocześnie zakończeniem uroczystości jubileuszowych Księstwa Witolda i Jadwigi z hr. Dzieduszyckich Czartoryskich z Pełkiń.

„Tygodnik Jarosławski”, nr 34–35, 27 sierpnia 1939 r.