Student

Jan podczas studiów dał się poznać jako zaangażowany katolik świecki.

Studenckie lata Jana Franciszka

Po epizodach wojennych i walkach o niepodległość przyszedł w roku 1921 czas na powrót Jana Czartoryskiego na Politechnikę. Jan nie ograniczał swego życia studenckiego do nauki. Dał się poznać jako zaangażowany katolik świecki. Na Politechnice był jednym z założycieli Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”, a wraz z przyjaciółmi i krewnymi założył Związek Rekolekcyjny św. Dominika, który organizował rekolekcje zamknięte, podczas których młodzi katolicy formowali się duchowo.

Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”

Pierwsze koło „Odrodzenia” powstało w Warszawie w 1919 r. Jeden z przedwojennych „odrodzeniowców”, prof. Stefan Swieżawski, na pytanie: co to było „Odrodzenie”? – odpowiada:

To było jedno z ognisk rozpalonych przez Ducha Świętego i przygotowujących Sobór. Myśmy już wtedy – w latach 20. i 30. – żyli odnową liturgii oraz duchem Kościoła wspólnotowego, służebnego i otwartego. Wielu z tych, którzy później tak bardzo wpłynęli na oblicze polskiego katolicyzmu, wyszło z „Odrodzenia”.


Rzeczywiście, aktywnie w pracach Stowarzyszenia uczestniczyły osobistości znane z późniejszego zaangażowania w życie Kościoła powojennego w PRL-u: ks. Stefan Wyszyński (Prymas Tysiąclecia), Jerzy Turowicz (redaktor naczelny Tygodnika Powszechnego w latach 1945-1953 i 1956-1999); prof. Stefan Swieżawski (profesor filozofii i świecki obserwator na Soborze Watykańskim II); pisarz Antoni Gołubiew; prof. historii Karol Górski; dwaj bracia kapłani: Aleksander i Tadeusz Fedorowicz i wielu innych.


27 października 1921 r. zostało założone Koło SKMA „Odrodzenie” we Lwowie. Lwowskich założycieli „Odrodzenia” było przynajmniej czterech: Jan Czartoryski, Kazimierz Dzieduszycki, Adam Bilik (później doktor nauk medycznych) i późniejszy profesor historii Paweł Skwarczyński. Jan Czartoryski został pierwszym prezesem Koła Lwowskiego. Jan cieszył się zaufaniem kolegów, został delegatem lwowskiego środowiska na zjazd Rady Naczelnej „Odrodzenia” w Krakowie i Wilnie na początku lat dwudziestych. Brał także udział w I Kongresie Stowarzyszenia w Warszawie w dniach 8-10 grudnia 1922 r. Od 1923 r. był współorganizatorem wakacyjnych kursów „Odrodzenia”. Podczas zjazdu Rady Naczelnej w listopadzie 1925 r. Jan Czartoryski wchodzi w skład głównej Komisji Rewizyjnej.

Strukturalnie grupa „Odrodzenie” na poszczególnych uczelniach składała się z sekcji. We Lwowie działały m. in. filozoficzno-religijna, społeczna, narodowa, sekcja zagadnień kobiecych (koła koleżanek) itp.

Prof. Stefan Swieżawski, patrząc w 1997 r. wstecz na działalność swej młodości, tak syntetycznie charakteryzuje poszczególne obszary zainteresowania „odrodzeniowców”:

Sprawy filozoficzno-religijne

Mistrzami naszego myślenia byli ks. Władysław Korniłowicz i o. Jacek Woroniecki OP. To dzięki nim cała nasza formacja intelektualna opierała się na filozofii i teologii św. Tomasza. Kierowaliśmy się zasadami: uniwersalizmem, czyli nie uważać cząstkowego rozwiązania za jedyne, zawsze trzeba patrzeć szerzej; obiektywizmem, to znaczy szacunek dla rzeczywistości i wyważony osąd; realizmem, który polegał na przekonaniu, że chrześcijanin powinien żyć chwilą obecną (bo najważniejsze jest „teraz”) i robić swoje.

Sprawy społeczne

Chcieliśmy rozbudzić wrażliwość na problemy społeczne, zwłaszcza na tzw. kwestię robotniczą i problemy polskiej wsi, oraz zapoznać się ze społeczną nauką Kościoła. Temu celowi służyły m.in. coroczne Tygodnie Społeczne organizowane na KUL-u. „Odrodzenie” to była również wspaniała praktyczna szkoła budowania wspólnoty. Prowadziliśmy wtedy niesłychanie aktywne życie towarzyskie, świetnie się przy tym bawiąc. Byliśmy jak wielka rodzina rozsiana po całej Polsce.

Zagadnienia narodowe

„Odrodzenie” miało wyraźnie narodowy charakter, jednak rozumieliśmy przez to coś zupełnie innego, niż proponowała endecja i jej akademicki odpowiednik – Młodzież Wszechpolska. Myśmy reprezentowali zupełnie inne pojęcie patriotyzmu. Nawiązywaliśmy do naszej najwspanialszej tradycji: idei jagiellońskiej. Łączył się z tym pewien nieśmiały jeszcze ekumenizm, na razie wobec grekokatolików. „Odrodzenie” jako organizacja zdecydowanie opowiadało się przeciwko wszelkim tendencjom rasistowskim i antysemickim.

Jan Czartoryski sam współtworzy właśnie takie środowisko i jest przez nie kształtowany. Osobiście jest najbardziej zainteresowany pracą w sekcji filozoficzno-religijnej, zostaje nawet jej kierownikiem w roku akademickim 1925/1926, wygłasza też odczyty na forum tej sekcji.

Związek Rekolekcyjny Świętego Dominika

Oprócz „Odrodzenia” jest to jeszcze jedna organizacja katolicka, w której prace angażuje się w pełni i utożsamia się z jej ideami.

Początkowo miał się nazywać „Związek Rycerzy Chrystusowych pod wezwaniem Świętego Dominika”, inspiratorem tego dzieła był ks. Kazimierz Lutosławski, przyjaciel domu w Pełkiniach. Opracowano nawet projekt statutu. Ostatecznie związek stał się grupą nieformalną współpracującą z lwowskimi dominikanami.

Członkowie związku organizowali zamknięte rekolekcje dla akademików. Dziś ten rodzaj działalności nie wydaje się niczym odkrywczym ani oryginalnym, jednak w tamtych czasach było to działanie prekursorskie i awangardowe. Członkowie Związku zobowiązywali się sami do uczestniczenia przynajmniej raz w roku w rekolekcjach zamkniętych. Zapraszano jednak także innych studentów, spoza Związku, na przykład odrodzeniowców lub osoby nigdzie nie zrzeszone.

Na początku do prowadzenia rekolekcji zapraszano księży diecezjalnych, później już niemal wyłącznie dominikanów. Odbywały się one najpierw, od 1923 roku, w Kochawinie (diec. lwowska), później także w klasztorach dominikańskich w Podkamieniu (Wołyń) lub w Jarosławiu. Zachowała się notatka pisana ręką o. Michała, w której wylicza liczbę sesji rekolekcyjnych od 1923 do 1936 roku oraz prowadzących ojców lub księży. Odbyło się dwadzieścia kilka sesji rekolekcyjnych. Prowadzili je m.in. ks. Korniłowicz, ks. Lutosławski oraz dominikanie: Jacek Woroniecki, Romuald Kostecki i sam o. Michał, gdy był już kapłanem. Klasztory dominikańskie nie były budowane jako domy rekolekcyjne, nie mogły więc niestety przyjąć zbyt wielu rekolektantów ani zapewnić zbyt dobrych warunków pobytu.

Jan zaangażował się w to dzieło rekolekcyjne jeszcze jako świecki. Później wielokrotnie w swych listach będzie nawiązywał i opisywał swoje przywiązanie do tej sprawy, a nawet będzie snuł plany wybudowania domu rekolekcyjnego. Ojciec Jana, Witold Czartoryski, zobowiązał się wyasygnować 10 tys. złotych w ratach na ewentualną budowę domu. Miało to miejsce w czasie przygotowań Michała do święceń kapłańskich w 1931 r. Niestety, tego projektu nie udało się zrealizować.

Kolejnym ważnym polem zaangażowania Jan była odnowa liturgii. Związek propagował uczestnictwo w tzw. mszach chórowych. Aby zrozumieć, czym one były, musimy przypomnieć sobie, jak sprawowano Eucharystię przed Soborem Watykańskim II.
Ksiądz odprawiając mszę prowadził dialog z ministrantem; w tym czasie najczęściej lud zgromadzony w świątyni modlił się na głos lub śpiewał. Wierni bardzo często byli bierni na mszy, a dodatkową barierę stanowił język liturgii – łacina, jedynie kazania głoszono w języku narodowym. Młodzież akademicka ze Związku Rekolekcyjnego postanowiła przetłumaczyć i wydrukować równolegle polsko-łacińskie teksty mszy. Dzięki temu można było wspólnie z całym ludem uczestniczyć w łacińskim dialogu z kapłanem i jednocześnie rozumieć, co się mówi, jeśli ktoś nie znał łaciny. Właśnie takie msze nazywano „chórowymi”.

Jan Czartoryski, kończąc studia na Politechnice, nosił w sobie pytanie o swą przyszłość, o swoje powołanie, chciał bowiem oddać się na służbę Bogu. W 1926 r. odbył długą podróż po Europie Zachodniej: do Francji, Belgii i Włoch. W dniach 10-17 lipca w Le Saulchoir (Belgia) odprawił rekolekcje zamknięte, które poprowadził dominikanin, o. Benoit d`Argentien. Najprawdopodobniej to właśnie po tych rekolekcjach Jan podjął decyzję o wstąpieniu do diecezjalnego seminarium duchownego we Lwowie. Otrzymał indeks studenta wydziału teologii Uniwersytetu Jana Kazimierza, gdzie studiowali tamtejsi seminarzyści.

Jeszcze latem w 1927 r. możemy zobaczyć go z rodzicami w Pełkiniach, w czarnej sutannie, gdy pozuje do zdjęcia wraz z dwoma braćmi, już wyświęconymi księżmi: Jerzym i Stanisławem. To jednak ostatnia okazja, by zobaczyć tak ubranego Jana Czartoryskiego; szykuje się bowiem kolejna zmiana w jego życiu.