70. rocznica męczeństwa bł. Michała

7 września, 2014

Uczyć się od bł. Michała „duchowości chwili”.

W 70. rocznicę męczeńskiej śmierci o. Michała Czartoryskiego – w sobotę, 6 września 2014 r. – odbyły się rocznicowe obchody na warszawskim Powiślu i w Jarosławiu.

W kościele parafialnym przy ul. Tamka, nieopodal miejsca, gdzie zginął o. Michał, o godz. 15.00 została odprawiona Msza św., której przewodniczył o. Dariusz Kantypowicz OP, badacz i czciciel bł. Michała. W modlitwie wzięli udział bracia nowicjusze oraz warszawiacy, którym bliska jest pamięć o Powstaniu Warszawskim, a także członkowie rodziny bł. Michała. W kazaniu o. Witold Słabig OP zachęcał, by od bł. Michała uczyć się m.in. „duchowości chwili” – wsłuchiwania się w Boże natchnienia w konkretnym momencie życia i odpowiedzi na to wezwanie w całej prostocie. „Ojciec Michał służył zupełnie zwyczajnie, tym, co miał – jako kapłan sprawował sakramenty, modlił się z rannymi, niósł pocieszenie” – zauważył o. Witold.

Po mszy zebrani przeszli na nieodległe miejsce męczeństwa bł. Michała, przy skrzyżowaniu ulic Tamka i Smulikowskiego. To w piwnicach tego budynku istniał powstańczy szpital, w którym swą posługę pełnił o. Czartoryski. Pozostał tu z chorymi, rezygnując z możliwości zdjęcia habitu i ucieczki wśród cywilów – płacąc za to najwyższą cenę.

Uroczystości upamiętniające męczeńską śmierć o. Michała Czartoryskiego odbyły się także w jego rodzinnym Jarosławiu, któremu od 2005 roku patronuje. W dominikańskiej bazylice Matki Bożej Bolesnej odprawiono uroczystą mszę świętą, której przewodniczył subprzeor klasztoru o. Jakub Markocki. To właśnie tu, u Panny Marii na „Wzgórzu Pobożności” 20 grudnia 1931 roku diakon Michał Czartoryski przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa przemyskiego Franciszka Bardy.

W kazaniu o. Markocki podkreślił wymiar ofiary złożonej bł. Michała. Przypomniał ewangeliczny obraz o bogatym młodzieńcu. „W przypadku ojca Michała ten bogaty młodzieniec, ze szlacheckiego rodu, dobrze wykształcony, nie odszedł zasmucony” – zauważył o. Jakub. „Chociaż miał wybór – mógł odejść, zdjąć habit i uratować siebie – zostając w dominikańskim szkaplerzu, odmawiając różaniec z rannymi, do końca solidaryzował się z ich powstańczym trudem” – podkreślał subprzeor.